
Mija właśnie półmetek ferii. Znajomi mnie pytają: Co robisz? Odpowiadam: Nudzę się. I to wcale nie jest skarga. Bo nuda bywa, zgodnie z nazwą, nużąca, ale ja akurat doświadczam tej innej – takiej, która wynika z braku zdarzeń. Jest przejawem rutyny i formą stabilizacji. To miłe doznanie po tygodniach rollercoastera, huśtawek nastrojów i licznych niepokojów. Teraz nudzę się i delektuję się tą nudą.
Czytam książki, piję kawę bez pośpiechu (jaki to luksus), chodzę na spacery, używam aparatu i odwlekam w czasie myślenie o tym, co przede mną. Bo po co myśleć? Myślenie jest przereklamowane. Oczywiście trzeba być czasem trochę czujnym, bo może się zdarzyć, że zadzwoni syn, który chce swojej dziewczynie zrobić kolację-niespodziankę, a z talentem kulinarnym u niego jest jak u mnie z wokalnym. I może tak być, że usłyszę w telefonie: „Mamo, kupiłem sałatę lodową. Co się z nią robi?” Poinstruuję: Umyj, podrzyj na mniejsze kawałki, nie używaj noża…” „Ok, mamo, ale ją się gotuje czy piecze?” – zapyta syn. Może tak być. Nie mówię, że było 😊. Zatem trzeba trochę myśleć i zapobiegać takim nieszczęściom jak upieczenie sałaty lodowej, a w konsekwencji kompromitacji syna w oczach przyszłej synowej 😊.
I dobrze byłoby też samej siebie nie kompromitować, we własnych oczach tak jak ostatnio, kiedy pojechałam do paczkomatu odebrać przesyłkę. Tradycyjnie kod QR z wyświetlacza smartfona nie zadziałał, więc wbiłam numer telefonu, potem przesyłki, a paczkomat mówi, że on nie ma takiej paczki. Powtórzyłam całą procedurę jeszcze dwa razy, dyskutując z paczkomatem: „Jak to nie ma, skoro ma”. Po trzech nieudanych próbach odzyskania swojej przesyłki zaniechałam dalszych zamiarów włamania się do paczkomatu, obawiając się, że zaraz coś zablokuję, jak ostatnio kartę kredytową po wbiciu trzech niewłaściwych pinów. Uznałam, że głupotą jest oczekiwać innego rozwiązania przez powtarzanie tych samych czynności i jeszcze raz odczytałam sms od Inpostu, a tam jak byk stało, że moja przesyłka jest w paczkomacie na zupełnie odwrotnym końcu miasta.
Pojechałam tam. A jako, że paczkomat stoi przy markecie, pomyślałam, że przy okazji kupię chleb. Niestety, rzadko mi się zdarza pójść do sklepu tylko po chleb. Ale to już inna historia.
Po zakupach zapakowałam się do auta i pojechałam w stronę domu. I kiedy już dojeżdżałam do mety, przypomniałam sobie, że w sumie to moja wyprawa miała jakiś cel, a na pewno nie były to zakupy. I tak objechawszy miasto wzdłuż, wróciłam do domu bez przesyłki. Za to z chlebem.
A trzeba było włączyć myślenie 😉. Ale poczekam z tym jeszcze tydzień. Może jakoś dotrwam.
Więc jak ktoś mnie pyta, co robię na feriach, to mówię: Nudzę się 😊