Na własne oczy

Idę na koncert, zamiast doświadczać – nagrywam telefonem, siedzę na wykładzie, zamiast słuchać – robię zdjęcia, jestem z wnuczką na spacerze – kręcę filmik z jej udziałem. Idę do restauracji, nie po to, by dobrze zjeść, ale zrobić atrakcyjną fotkę zamówionego dania. Oczywiści wszystko na tak zwane „potem”, by zatrzymać chwile, by zapamiętać, utrwalić.

Być może kiedyś faktycznie do tego wrócę, a być może zostanie jedynie w pamięci mojego telefonu, w głębokim nieodwiedzanym archiwum, gdzie cybernetyczny kurz wszystko przykryje. A być może po kilku tygodniach usunę z dysku, bo brakuje miejsca na kolejne filmiki lub zdjęcia. Przecież nigdy nie wiadomo, co przyjdzie jeszcze mi zobaczyć okiem telefonu. Właśnie – okiem telefonu. Takim zupełnie beznamiętnym bezrefleksyjnym, suchym, z którego nawet w najbardziej wzruszającym czy wstrząsającym momencie nie popłynie łza.

Obsesja filmowania i fotografowania wszystkiego, nawet tego, co niestosowne jest chorobą populacyjną. Teraz, kiedy aparat fotograficzny mamy przy sobie, nic nie zostanie przez nas zignorowane, szczególnie gdy możemy wrzucić te relacje w sieć i stać się tym samym domorosłym reporterem.

Marszałek sejmu nie może się powstrzymać przed zrobieniem zdjęcia podczas uroczystości pogrzebowych papieża Franciszka. Wstyd. Ale to jeszcze nic w porównaniu z reakcją świadków brutalnego morderstwa na Uniwersytecie Warszawskim, którzy nagrywali telefonem tę makabryczną scenę i zwłoki ofiary. Co gorsze, by puścić to w świat, by inni współuczestniczyli w tym dramacie.

Aparat telefonu, tak chętnie używany i – mówiąc szczerze – często pożyteczny, mocno dehumanizuje ogląd rzeczywistości. Szkło i matryca stają się filtrem dla naszego, ludzkiego oka. Nie patrzymy na świat bezpośrednio, a za sprawą urządzenia, które nie ma uczuć, myśli, sumienia. Ale przecież to nasze zmysły „podpięte” są do mózgu, więc może, przynajmniej od czasu do czasu, przejrzyjmy na własne oczy. I pozwólmy sobie na organoleptyczne doświadczanie świata. Z pożytkiem dla mózgu.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *