
Mówią ostatnio o niej Góra samobójców. Fakt, Wilczak stał się niedawno miejscem kilku dramatów. Scenerią, w której ludzie postanowili zakończyć swoje życie. Mieszkańcy Złotoryi czują niepokój, są zatrwożeni. Mówią: zrównać górę z ziemią, zamknąć do niej dostęp. Albo coraz chętniej powtarzają: góra zabija. Tym bardziej, że w lokalnych i krajowych mediach pojawiają się podobne, clickbaitowe tytuły. Nic dziwnego – przecież makabra sprzedaje się najlepiej.
Dziwi mnie, że tyle mówi się o Górze i jej mrocznej aurze, a nie o ludziach i powodach, dla których zdecydowali się na tak drastyczny, ostateczny krok. Góra sama w sobie nie zabija. Tak samo jak nie zabijają: sznur, rzeka, nóż czy tabletka na uspokojenie. To my nadajemy im określone role, kiedy decydujemy się użyć ich przeciwko sobie. Ale rzeczywiście najłatwiej oskarżyć przedmiot czy miejsce, a nie własną obojętność i bezradność.
Bo faktem jest, że staliśmy się tacy wobec cudzych dramatów. Bezradni na własne życzenie, bo po prostu przestaliśmy interesować się innymi. No jasne, czasem trafiają do nas wieści o cudzych problemach, ale traktujemy je wtedy jako sensację towarzyską, o której jedna pani drugiej pani opowie przy kawie. Słyszymy, że ktoś ma depresję, przeżywa osobiste dramaty, ale opowiadamy o tym, jakby była to treść jakiegoś odcinka serialu, którego fabuła w gruncie rzeczy nas nie dotyczy. Zamknęliśmy się we własnych bańkach, w swoich czterech ścianach, nie mamy lub nie chcemy mieć czasu dla znajomych, przyjaciół, dzieci, rodziców. Tyle atrakcji niesie życie, że po prostu nie starcza czasu dla innych, Nie wyczuwamy, że dzieje się coś złego, bo stępiła się już nasza wrażliwość. Przecież co dzień z mediów płyną tak przerażające opowieści, że kolejną trudną historię wyrzucamy ze świadomości, żeby nie zwariować. Unikamy ludzi smutnych, przygnębionych, depresyjnych, bo są niewygodni, bo uwierają nas swoimi problemami, trują duszę, a przecież teraz jest trendy pokazywać uśmiechniętą twarz, szczególnie w tak zwanych socjalach.
I właśnie dlatego też powinniśmy być bardziej czujni, bo w tym świecie, w którym rządzą pozory czasem trudno wyczuć, że ci smutni i depresyjni przyklejonym uśmiechem lub pozornie entuzjastycznym sposobem bycia maskują swoje dramaty, bo wiedzą, że słabości dziś nie wolno pokazywać. Dlatego idą samotnie na Górę, ale to nie ona zabija.